- Usiądź nie zrobie ci krzywdy. - powiedział po chwili
- Wole jednak postać. - odparłem
- Niech ci będzie. - poddał się - Jak widać legendy nie kłamią. - dodał po chwili
- Nie rozumiem. - cicho wyszeptałem
- Jesteś moim hmm, przeciwieństwem? Do tego aniołem, który jak ja nie panuje nad swoją, jak by to ująć w słowa. Ooo, postacią. - zaśmiał się - Obu nam mówiono od małego o tym, a teraz jesteśmy tu i nic. - dokończył
Po czym podszedł powoli do drzewa i usiadł zamykając oczy. A temu co się stało? Przed chwila taki kozak, zreszta ja również. Lecz teraz tacy spokoji.. Coś zadziwiającego. Do tego jeszcze jego słowa. Wie ,że nie panuje nad tym co się ze mną dzieję. A sam nie jest lepszy. Szczerze, to liczyłem na kolejna kłótnie z nim. A teraz taki potulny. Mozna by uznać ,że przy każdej sytuacji nakłada maskę, która nie pokazuje jego emocji. Udaje kogoś kimś nie jest? O tak. Chyba go rozgryzłem.
Rozejrzałem się wokół. Ani żywej duszy, tylko ja i on. Hmm, Harry. Wilkołak z druhiego królestwa. Ciekawe. Hm, może go unieruchomie i bum zniknę. Powoli połozyłem dłoń na ziemi i zacząłem jeździć po niej palcem.
- Nawet nie próbuj księżniczko. - powiedział oschle czujac jak patrzy na mnie
Chwila, chwila.. Czy on przed chwilą nie nazwał mnie KSIĘŻNIKOM?! Ja mu kurwa zaraz pokaże książnikę jak tylko podejde do niego.
- Jak mnie kurwa nazwałeś? - warknałem
- Czyli ksiązniczka nie usłyszała. - odparł
Zagotowało się we mnie. Jednym ruchem podniosłem go do góry patrząc mu w oczy. Ze spokojnych szmaragdów zrobił się wściekłe złoto. Skóra jego zaczęła czymś zarastać, co jeszcze bardziej mnie zszokowało jak i zdenerwowało. Chwila! Kurwa! Przemienia się! Szybko odskoczyłem i nim się obejrzałem pióra zasłoniły mnie przed nim.
Powoli podniosłem wzrok na niego. Nie wygladał ażtak strasznie. Moja złośc zgasła tak nagle jak się pojawiła. Boże.. Co się ze mną dzieje?
- Harry.. - wyszeptałem
- Louis'ie, nie teraz. Padnij. - usłyszałem ciemny warkot
Jego głos, juz nie był taki jak wcześniej.. Taki wilczy? Bardziej pasowało, straszny. Tak. Po całym ciele przeszły mnie ciarki.
- Co? - zapytałem
- Szybko, ukryj się! - ryknął potężnie
Niestety za późno. Było słychać krzyki i biegł. Pewnie jego strazy, łowców, wszystkich. Chociaż.. Jednym ruchem moje skrzydła zasłoniły mnie, a chłopak stanał przede mną, chcąc chronić mnie.
- Książe Harry!
- Anioł!
- Ojciec będzie z niego taki dumny!
- Łapać go!
Coraz więcej krzyków. Coraz bardziej ciemno się robiło. Dopiero teraz było widać jak słońce chce się schować za horyzont. Zacząłem się bać, na prawde.. Chcieli mnie żywego. Gratulowali księciu tej krainy. Złapać mnie, anioł? Boże! Spojrzałem szybko na Harry'ego, było widać ,że wszystki jego mięście się napinają. Czyli przygotowywał się do obrony, do obrony mnie. MNIE..
- Księżniczko! - niski warkot mojego obrońcy dotarł do mnie
Nagle poczułem przeszywający ból w plecach, co sprawiło ,że jęknałem. Po czym upadłem na kolana dławiac się. Wszystko zaczynało mi wirować przed oczami, mój oddech stał się płytszy. Nie mogłem złapać tchu, jak by powietrze nie docierało do moich płuc.
- Książę Enti! - znajomy głos obił sie echem po moich uszach
Potem zrobiło się ciemno, a ból tak nagle i dziwnie zniknał. Nareście..
Znalazłem się na łące. Wszędzie było widać kwiaty, radośni poddani cieszyli się, a uśmiechy ich wyrażały więcej słów. Cichy i melodyjny śpiewa platków zapraszał wszystkich do wspólnego tańca. Jak by to było jakieś święto. Wszyscy byli teraz równi, a zarazem wolni. Czułem ogromna radość. Z daleka moja młodsza siostra Fizzy tańczyła z tatą, a mama przygladała się temu z uśmiechem. Niall tańczacy z jakąś niewiastą, słodko razem wyglądali. Tylko czemu mnie tam nie było przy nich?
- Nareście pokój, czyli to co tak bardzo chceliśmy. - usłyszałem za sobą
Czyjaś ręka znalazła się na moim ramieniu, znajomy dotyk. Nawet bardzo znajomy, delikatnie się uśmiechnąłem.
- Tak. - powiedziałem
A następnie ogromny ból. Kolejny i kolejny. Aż z moich ust wydobyło się jęknięcie. Po czym upadłem na ziemie bezsilny.
- Lou. - cichy szept mojej siostry obudził mnie z tego snu
- Fizzy, nie budź go. Musi wyzdrowieć. - głos mojej rodzicielki odbił się echem po pomieszczeniu
Powoli zacząłem otwierać powieki, starając się nie ruszać za bardzo. Chwila. Skąd ja się tu wziałem? Zacisnąłem oczy przypominając sobie wczesniejsze wydarzenie. Harry jako wilkołak. Mnóstwo straży. Nazwał mnie księżnikom. Szmaragdowe spojrzenie. Złota wściekłość. Przeszywający ból.
Szybko otworzyłem oczy patrzac wprost na najmłodszą siostrę. Całe moje ciało pulsowało, a post spływał mi z czoła. Do tego czułem jak ból usuwa się z mojego ciała. Nareście.
- Mamo obudził się! - pisnęła
- Gdzie Pheobe i Daisy? - zapytałem słabo
- Śpią w swoich pokojach. - odpowiedziała mama - A ty lepiej odpoczywaj i nabieraj siły. To ,że obudziłes się nie oznacza zwalczenia trucizny. Twój organizm musi walczyć. Z Erny ksiażę obiecał nam dostarczenie odtrutki na to. - dodała po chwili
Harry.. On
- Odpocząłem już. - powiedziałem
- Louis, niewystarczająco. - odparła smutno - Fizzy, idź do dziewczynek. - spojrzała na małą
- Niech zostanie. - uśmiechnałem się przkonywująco
Rodzicielka chwile się zastanowiła nam moja wypowiedzią. Oby dzię zgodziła. Siostrzyczka jak widać nie spała, tylko czuwała przy mnie. Jakie to kochane. Czasami zachowywały się okropnie, lecz nie oddałbym je za nic.
- No dobrze. Mam jedno ale. - zaczęła
- Jakie ale? - zapytałem
- Jak wyjdę z pokoju, od razu kładziecie się spać. - odpowiedziała - Fizzy musi wreście pójść spać, a ty odpocząć. - dodała
- Zgoda. - powiedzieliśmy razem
Kobieta śmiechnęła się do nas i opuściła pokój. Za to mała szybko obeszła moje łózko i wsuneła się obok mnie. Sięgneła po dwie poduszki, jedna pod głowę, a drugą przytuliła do siebie. Była taka słodka. ucałowałem ja delikatnie w czółko, na co uśmiechnęła sie promieniście. Mój mały skarbeczek.
- Dobranoc Fi. - uśmiechnąłem się
- Dobranoc Lou. - odpowiedziała
~*~
- Czy wyście już do chuja zgłupieli?! - wydarłem się na nich w pałacu - Czy mam was wszystkich na ścięcie kurwa dać?!
- Ale książę... - zaczął jeden
- Zamilcz. - spojrzałem na niego
Jak by moje spojrzenie mogło zabijać, to już nie żył. jak oni mogli mu to zrobic?! Jak?! Czy on coś im zrobił? Nie. Był tylko jak zajaczek, którego się goni.. Czemu ja nie umiałem go ochronić? Czemu? Spojrzałem na ich wszystkich mając ochotę ich rozszarpać. Do tego moi rodzice patrzyli na mnie z przerażeniem i dobrze. Było ich kurwa nie nasyłać na niego.
- Za 5 minut chce na to odtrutkę. Bo jak kurwa nie, to inaczej bedzie. - warknałem
- Książę Enti! - krzyknał ktoś
Wilkołak szybko odwrócił się w stronę skrzydlatego, który leżał juz na ziemi. Niestety nie umiał go uchronić przed tym. Za wolno to zrobił. A tak bardzo chciał mu nic mu się nie stało. Wrócił szybko do swojego poprzedniego wcielenia i usiadł przy nim.
- A niech tylko, któryś podejdzie to pozabijam. - warknął
Wszyscy cofnęli się, a nie którzy nawet uciekli bojąc się jego gniewu. Chłopak wziął delikatnie ciało mężczyzny i przygarnął do siebie. Widział jak trucizna zaczyna go wyżerać. Wiedział ,że ma nie wiele czasu, a jak organizm jest wytrzymały to są jeszcze nadzieje na zwalczenie jej.
- Księżniczko.. - wyszeptał zbolały
- Jezu, Louis! - krzyknął przyjaciel Tomlinson'a
Szybko usiadł przy nich przeklinając się w duchu ,że spóźnili się. Spojrzał na straż ze swojego królestwa. Byli gotowi nawet teraz zacząć walczyć za księcia.
- Spokojnie, on jeszcze żyję. Musicie go szybko przenieść do zamku i dać odtrutkę gdy zbladnie. Jeżeli ma silny organizm to pokona to, a jak nie. - powiedział Harry przełknął śline - To musicie się modlić by obudził się. Do tego obiecuje ,że dostarze wam odtrutkę na to. - dodał po chwili
- Dobrze. Bierzcie go i szybko do zamku! - krzyknął farbowany blondyn - Dziękuję ci. - odpowiedział mu cicho
- Mamy odtrutkę! - krzyk przywrócił mnie na ziemie
Spojrzalem na niego i podszedłem od razu. Wręczył mi do dłoni niewielka fiolkę. Odetchnąłem z ulga na jej widok. Księżniczka* zostanie uratowany i prawie nie zabity.. Skinałem mu głową i pobiegłem na górę patrząc na fiolkę od której teraz zależało życie jego.
Gołab już czekał na wylot z przesyłką do drugiego królestwa. Zapakowałem odtrutkę i przyczepiłem to do nogi ptaka mając nadzieje ,że nie upadnie to z jego nóżki.
- Leć i czekaj na odpowiedź króla. - powiedziałem
Wypuściłem gołąbka moglac się by zdażył na czas. Najważniejsze by on przeżył. Najważniejsze.. Usiadłem na swoim łożu i schowałem ręce w dłonie. Leć, szybko leć. - powtarzałem sobie w myslach. Można by powiedzieć ,że opetał mnie strach o jego życie.
- Hazz.. Będzie dobrze. - usłyszałem za soba głos przyjaciela
- Obyś miał racje.. - wymamrotałem zbolały
*Księżniczka - Harry robiąc na złość Louis'owi tak go nazwał by go też równiez ponizyć
UWAGA: No to jest 3 rozdział. Bardzo was przepraszam za moje zaniedbanie bloga. Wiem ,że jestescie pewnie źli, bo zwiastun jest, wszystko jest. A gdzie rozdział? W lesie. A raczej jak na tam tym blogu, blokada
Mam nadzieje ,że jednak przypadnie wam do gustu, został napisany na szybko ponieważ nie mam własnego sprzętu przy sobie. Do tego przepraszam za wszystkie błędy.
Chce zobaczyć jak najwięcej komenatrzy. Chce zobaczyć ,że jeszcze to czytacie. c:
~Panda