Przepraszam ,że tak długo czekaliiście. Wiem ,że miałam dać dobre 10 dni temu, lecz tyle nauki i popraw ,że głowa mała.
Dziękuję za tyle wyświetleń i komentarzy! 5 i w górę, a nowy rozdział c:
Mam dal was niespodziankę, ha! Mam nadzieje ,że wam się ona spodoba jak i rozdział. c:
Jakieś pytania do bohaterów? Link do ask'a w kolumnie obok.
~Panda
Sierść. Sierść, kły. Sierść, kły, pazury. Sierść, kły, pazury, strach. Sierść, kły, pazury, strach. Sierść, kły, pazury, strach, złość. Sierść, kły, pazury, strach, złość, przerażenie. Te wszystkie słowa krążyły mi w głowie i zaczęło wkurzać. Do tego ten zapach. Albo mi sie tylko tak wydaje, albo naprawdę śmierdzę mokrym psem, kurwa.
Jeszcze chwilę temu byłem potworem. Czymś odrażającym. Boże, co za żenada. I do tego ten ból, który nie dawał mi spokoju. Pod koniec tego wszystkiego zostałem sam, opadając na łóżko. Byłem taki zmęczony i do tego trochę spać mi się chciało. Chociaż miałem dziwną potrzebę pogadania z Zayn'em.
Mały chłopczyk z burzą loczków na głowie biegał wokół swoich rodziców. Jego zielone oczęta spoglądały na wszystkie strony. Jego niewinny wygląd był czymś nadzwyczajnym, ta delikatność i śmiałość do innych ,aż nie spotykana.
- Harry, bo się przewrócisz. - powiedziała kobieta
- Ale, ale! - krzyknął - Ja chce na rączki. - poprosił
Rodzicielka chłopca uśmiechnęła się i powoli wzięła go na ręce, co malucha strasznie ucieszyło. Od razu oplótł nóżkami jej pas i wtulił się w jej zagłębienie w szyi . Był strasznie szczęśliwy, niestety nie zawsze.
- Kocham cie mamo. - uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki
- Kochanie, ale ja cie bardziej. - ucałowała chłopca w główkę
Wiedział już wtedy ,że zawsze będzie bezpieczny, lecz nie zawsze wysłuchany. Bo jak to rodzice, jak zawsze zapracowani. Nie mający nawet czasu dla dziecka w tym wieku. A przecież to jest potrzebne teraz.
- Harry. - usłyszałem za sobą
Słowa sprawiły ,że wróciłem na ziemie. PO czym od razu spojrzałem w tą stronę. Była to moja matka, która nie wiem czego tu szukała. Wiedziała jaki to ból i jaki jestem padnięty. A teraz? Nawet nie wiem co chce zrobić.
- Tak? - zapytałem
Rodzicielka usiadła obok mnie i położyła mi dłoń na plecach. Od razu przeszedł mnie przyjemny dreszcz przechodzący przez plecy. Odczułem ulgę i zarazem senność. Już nic nie bolało.
- Dziękuję.. - wyszeptałem
- Nie ma za co skarbie. - uśmiechnęła się ciepło
Już nic więcej nie powiedziała, tylko wyszła. Ja zaś wyjąłem telefon i wykręciłem numer Zayn'a. Musiałem z kimś pogadać, lub nie wiem co. Do tego sen zaczął mnie powoli nachodzić. To za pewne dzięki matce, chce bym odpoczywał dalej. Lecz po co mam dalej kurwa odpoczywać jak spałem dzień? No kurwa.
Przymknąłem powieki, by dać odpocząć oczom i czekałem ,aż przyjaciel odbierze.
- Hazza? - usłyszałem w słuchawce
Nie mając już panowania nad rękami, telefon poleciał mi na ziemie z delikatnym hukiem. Lecz to i tak nie zrobiło na mnie wrażenia bo po chwili usnąłem zapominając o wszystkim. Tylko dalej ten anielski chłopak...
Huk. Szybko otworzyłem oczy i rozejrzałem się. Przy drzwiach był Zayn i rodzice. Wstałem powoli i popatrzyłem na nich. Serce zaczęło mi szybciej bić, nie wiedziałem co się dzieje. Matka podeszła do mnie, lecz dalej była odległość między nami. Przez cały kręgosłup przeszły mnie dreszcze, całe ciało opanowała gniew. O kurwa, znowu zaczyna się?
- Odsuńcie się! - krzyknąłem
Było za późno. Moje ciało zaczęło obrastać futrem, wszystko zniekształcać. Wygiąłem się w łuk z bólu, który już nie był taki jak wcześniejszy. Na całe szczęście. Bo inaczej bym tego nie zniósł. I też inni też by tego nie znieśli.
Teraz już wyglądałem jak wcześniej. Zwierze i potwór. Tyle chujostwa w jednym.
- Harry, nie ruszaj się. - powiedziała spokojnie kobieta
- Nie! - wydarłem się
Mój głos był straszny, aż sam siebie się przeraziłem. Zniekształcony do tego stopnia ,że w ogóle nie było tak mojej barwy. Kurwa.
Od razu spojrzałem na Zayn'a. Chłopak miał strach wymalowany w oczach i na twarzy. Bał się mnie. Mnie, tego strasznego Styles'a za którego mnie uważano, lecz nie on. Tylko jemy pozwoliłem się do siebie zbliżyć, tylko jemu..
Zaczęli podchodzić do mnie powoli. Sam nie wiedziałem co mam zrobić. Jedną ucieczką było okno. Po sekundzie znalazłem się przy nim rozwalając je. Zrobiłem rozpęd, teraz to nie było ciekawie. Cztery łapy, to nie dwie nogi. Raz kozie śmierć, jak trzeba to kurwa trzeba.
- Wrócę. - wyszeptałem
- Synu, nie. - usłyszałem ojca głos
Zacząłem biec jak strzała po czym wyskakując z balkonu. Zdałem się na zmysły, bo przecież jako postać ludzka bym chyba się zabił w tym momencie. Znalezienie się na głównym placu, zadowoliło mnie. Byłem już w całej okazałości, a na około mnie inni. Wiedźmy, wróżki, ludzie i nawet inne stwory z tego świata. Czyli nic nowego. Chwila..
Wsłuchałem się na spokojnie i zacząłem szybciej biec by minąć mury zamku. To był delikatny tupot skrzydeł. ANIOŁ! Przed moimi oczami ukazał się on. Anielska buzia i ta delikatność, to musi być on..
[Muzyka]
W lesie nie było już tak dobrze. Śnieg, lód, mróz. A na około strażnicy pilnujący okolic. Muszę szybciej go znaleźć, bo inaczej oni go zabiją lub wezmą jako zakładnika lub już nie wiem co. Anioły to u nas rzadkość, a raczej ich tu wcale nie ma.Przekraczałem już las, a moim oczom ukazał się on. Chłopak leżący na łące, nieprzytomny i niewinnie wyglądający. Ogromne, do tego piękne skrzydła chroniące go. Styles, ogarnij dupe.
Wywróciłem oczami na chwilę. Moje ciało zaczęło wracać do normy. Ludzka postać była teraz lepsza, niż wilk przeciwko aniołowi, nawet jeśli nie reagował. Powoli podszedłem do niego, uważając na białe pióra, które zapewne są również ostre jak brzytwa.
- Louis'ie? - zapytałem
Nie reagował nawet. Powoli położyłem rękę na jego ramie. Był zimny, zacząłem się bać. Harry, kurwo miękniesz.. Dłonią głaskałem go po ramieniu, a skrzydła znikały. Na szczęście, jeszcze bym nimi sam oberwał za nic, bez takich. Chłopaka zaś wziąłem na ręce i podszedłem do drzewa, który dzielił łąkę od lasu. Tu narazie będziemy bezpieczni.
~*~
Ciepło ogarnęło moje ciepło. Delikatne ukucie, które po chwili zniknęło. Dalej ciepło, przyjemne ciepełko, które teraz jest mi potrzebne.Czyjś szept, spokojny głos. Lecz nikogo znanego mi dobrze. To ktoś obcy. Powoli moje mięśnie zaczęły się napinać, a sam zacząłem się niepokoić.
- Nie budzi się już 3 dni. - powiedziała kobieta
- Spokojnie, on musi odzyskać siły. - odpowiedział jej starszy mężczyzna
- Ale.. - zaczęła
- Jay, przestań. Musisz być dobrej myśli. To dzielny wojownik, tylko trochę się boli. - spojrzał na swego jedynego wnuka
- Boli. - wyszeptał chłopak stając naprzeciw im
- Synku! - usłyszał głos przepełniony miłości
- Em, to ja.. - uśmiechnął się delikatnie
- Znowu! - krzyknął
- Co się dzieje? - zapytała przerażona matka
- Skrzydła.. - wyszeptał
Stał on na balkonie i patrzył na rodzicielkę. Za nią był jego dziadek i przyjaciel. Zaś po chwili, skrzydła były na wierzchu, a on tylko pisnął z bólu. Widzieli go w pełnej okazałości. Wielkie białe skrzydła niczym śnieg, ostre jak sztylety, delikatnością podobne do puszku.
Nie! Koniec.. Mocniej zacisnąłem oczy, jak by to miało mi pomóc.. Potem uniosłem się, one same zaczęły... Nie miałem siły, nawet nie umiałem nimi sterować. Wszyscy mnie widzieli, każdy miał zdziwienie na ustach. Strach? Nie wiem. Sam się bałem. Przecież jedno złe skierowanie, a zlecenie na dół.
Potem upadek. Nic więcej. Co się dzieje? Czyżbym się bał? Ja? Nie możliwe. Lecz dalej są szepty. Nie mogę ich zrozumieć, choć bardzo chce.
- Louis'ie. - delikatną chrypkę wychwytałem
Szybko otworzyłem oczy, przy czym odleciałem do tyłu uderzając plecami o drzewo. Ał, kurwa! Rozejrzałem się szybko, a chłopak znalazł się obok mnie. Trzymając do tego w pasie, byłem za słaby.. To nie pomagało.
- Nie rób mi krzywdy.. - wyszeptałem
- Spokojnie. Jesteś słaby, sam to dobrze wiesz. Ja chce ci tylko pomóc. - powiedział - Jestem Harry. - przedstawił się
Chłopak miał burzę włosów na głowie i zielonkawe oczy. Był dość znajomy, tylko nie mogłem sobie niczego przypomnieć. Był chudy i wyższy ode mnie. No to znowu ja niski. Ale kij z tym. On chciał mi pomóc, co jeszcze bardziej mnie dziwiło. Nie wyglądał jak tutejszy z mojej krainy. Chwila.. Drugie dziecko z Erny!
- Erna! - krzyknąłem
Odskoczyłem od niego, lecz to i tak nic nie pomogło. Chłopak po chwili był obok. Szybko położył mi dłoń na ustach, pewnie chciał mnie uciszyć.
- Uspokój sie.. Cała straż tu chodzi, szukają ciebie jak pies kota. - powiedział
Ugryzłem go w rękę, co sprawiło ,że od razu ją zabrał. Ulga. Nigdy nikogo nie gryzę, lecz teraz to taki wyjątek lub pomoc.
- No to mnie maja. - odparłem - A co ja kurwa jestem? Nic mi nie zrobią. - pytanie retoryczne poleciało z moich ust
- Nie kurwa. Nawet nie wiesz co ci mogą zrobić. - warknął - Są nawet gorsi ode mnie, panie głośno krzyczący.
- Torturować? Zabić? Oskubać z piór? - zaśmiałem się - Nie dali by rady.. - zacząłem
- Gdybyś był silny i opanował pióra, a tak to jesteś za słaby i byle jaki. - dokończył oschle
Teraz byłem w dołku. Nie wiedziałem co mam zrobić. Jak ucieknę od niego to trafię do piekła*, a jak z nimi zostanę to nie wiem co będzie. Zjechałem na dół plecami i skuliłem się. Z oczu popłynęły mi łzy, nie wiedząc czemu chciałem się wypłakać. Za dużo dla mnie. A niby zawsze sobie daje rade ze wszystkim..
*piekło - przenośnia np. jak w piekle
O matko, czytałam z zapartym tchem! Chcę więcej!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem co napisać.. *u* Czekam na więcej ! :3
OdpowiedzUsuńdalej, dalej < 3
OdpowiedzUsuń+ ten nowy wygląd bloga omomomom <3333
Ojej, to jest świetne! Czyta się jak jakiś kryminał, albo horror. Kocham fantasy, więc to jest opowiadanie dla mnie :D Czekam na dalsze losy!
OdpowiedzUsuńżyczę weny :)
Larry Stylinson Opowiadanie
UWIELBIAM TAKIE OPOWIADANIA!! <33 Pisz dalej bo dobrze Ci to idzie :)
OdpowiedzUsuńOd razu przepraszam że tak długo. Rozdział jest zniewalający! Nie wiem co powiedzieć. Chyba najbardziej podobały mi się fragmenty napisane kursywą. Były takie.. ciekawe, intrygujące, zdumiewające, niesamowite. To było piękne, kiedy Harry uratował anioła. Anioła Lou. Pomógł mu choć prawie się nie znali. To pokazuje jego człowieczeństwo, bo nawet będąc stworem czuł chęć pomocy aniołowi. A teraz Louis płacze. Ale dpaczego? Z bezsilności? Smutku? Bo ktoś powiedział mu wprost jaka jest prawda? Nie wiem. On nie daje sobie teraz rady ale mam nadzieję że z drobną pomocą Hazzy będzie dobrze. Co dalej? Odsuną się od siebie? Czy może będą się potajemnie spotykać? A może nie potajemnie tylko jako ludzie? Opanują swoje drugie 'ja'? Czy nadal będą pod jego władzami? Nie mogę doczekać się następnego. Love ya! <3
OdpowiedzUsuńKocham fantastyczne opowiadania!
OdpowiedzUsuńSuper to piszesz, ale czasami sama się musze domyślać co dana postać robi.. mogłabyś dawać trochę więcej opisów?
Moge być informowana na tt? @PolskaStylinson
Dobra, pierwsze opowiadanie o Larrym jakie czytam, bo nie lubie szczerze o nich czytać, ale to jest takie... inne. I dziwne. W POZYTYWANY SPOSÓB! Co prawda robiłam sama zwiastun, ale nie wiedziałam, że to jest aż takie... wciągające *O*!
OdpowiedzUsuń@haroldhipstaa
*_* kurde..boskie..tak jak prosiłaś moja opinia :D zawsze krótka i wgl...hehe podobało mi się świetnir piszesz..no bezbłędne i brak mi słów :x
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak długo czekałaś na mój komentarz, ale ostatnio nic mi się nie chciało i takie są tego skutki. Powiem tak. Rozdział jest magiczny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zastanawiam się, jak to się wszystko potoczy *.* Fajnie, że chłopcy się spotkali, a teraz Hazza jeszcze się opiekuje Tommo <3 Cuuuudnie ^.^ Czekam z zapartym tchem na kolejne rozdziały. ~Dagmara
OdpowiedzUsuń